piątek, 6 lutego 2015

Ulubieńcy stycznia 2015




Emocje po Świętach już opadły i nadszedł czas powrotu do pracy i codziennych obowiązków. Ten miesiąc dał nam się we znaki również z powodu chorób. Cała rodzina jak jeden mąż była na antybiotyku (w tym Di w szpitalu)(-_-).
W styczniu najbardziej brakowało mi radosnej atmosfery, która towarzyszyła Świętom. Ze sklepowych półek poznikały też sezonowe nowinki, które tak uwielbiam. Jedyna nadzieja w Walentynkach. Mam więc nadzieję, że w lutym pojawi się coś godnego uwagi. Mimo niesprzyjających warunków wybrałam jednak kilku ulubieńców stycznia. Oto oni.

  1. Dwufazowy płyn do demakijażu oczu firmy NIVEA
    źródło:vitaminka.net
    Zgodnie z azjatycką zasadą przywiązuję dużą wagę do demakijażu i oczyszczania twarzy. Jednocześnie staram się na toniki, czy płyny do demakijażu nie wydawać zbyt dużo pieniędzy. Do tej pory używałam dwufazowego płynu Bielendy (awokado lub bawełna ok 6,40zł/100ml) lub Ziaji (ok. 5zł/100ml). Płyny te niby działały, ale nie do końca - nie były w stanie zmyć eyelinera spomiędzy rzęs. Podczas kolejnych zakupów na półce sklepowej nie znalazłam żadnego z używanych przeze mnie płynów, dlatego wściekła na większy wydatek (ok.9,60zł/100ml) kupiłam płyn NIVEA. Na szczęście w tym przypadku wyższa cena idzie w parze z lepszą jakością. Dwufazowy płyn NIVEA zmywa eyeliner nawet spomiędzy rzęs. W dodatku dzięki swojej efektywności jest bardziej wydajny.
    Producent twierdzi, że płyn ten jest w stanie usunąć również makijaż wodoodporny (bez pocierania). Przyznaję, jednak, że jeszcze tego nie sprawdziłam.
    Ponadto płyn zawiera wyciąg z kwiatów bławatka, w skład którego wchodzą flawonoidy i sole mineralne. Ogólnie wyciąg ten ma działanie rozjaśniające cienie pod oczami, odżywia i nawilża skórę, wygładza drobne zmarszczki oraz lekko napina naskórek, łagodzi podrażnienia, działa przeciwalergicznie i przeciwzapalnie. Jednak takiego działania oczekuję co najwyżej od kremu, a nie płynu do demakijażu, więc oczywiście nie testowałam go pod tym kątem.Dla zainteresowanych podaję listę składników:

    • Aqua, Isododecane, Cyclomethicone, Isopropyl Palmitate, Helianthus Annuus Seed Oil, Centaurea Cyanus Flower Extract, Sodium Chloride, Trisodium EDTA, Phenoxyethanol, Methylisothiazolinone, CI 60725, CI 61565
    Ogólnie tym, którzy używają eyelinera polecam dwufazowy płyn NIVEA, ponieważ jest efektywny i ma dobry stosunek jakości do ceny. 

  2. Drugą rzeczą, którą chcę polecić jest coś co możesz mieć absolutnie za darmo: aplikacja Look Birdy!

    źródło:lookbirdy.com

    Look Birdy odkryłam wprawdzie już jakiś czas temu, ale jakoś mi umknęła w ulubieńcach grudnia.
    Aplikacja służy do robienia zdjęć dzieciom (niektórzy wykorzystują ją  też podobno do fotografowania zwierząt). Nie chodzi tu o jakieś zabawne filtry. Ta aplikacja nie posiada żadnych bajerów związanych z edycją, czy ozdabianiem zdjęć. Jej jedyną, ale bardzo skuteczną funkcją jest przykucie uwagi małego modela. Do wyboru jest 7 rodzajów "ćwierków". Po wybraniu dźwięku możemy przystąpić do robienia zdjęć. Aplikacja jednocześnie miga lampą błyskową i ćwierka. Na taki sensoryczny atak żadne dziecko nie pozostanie obojętne. Przyznaję, że już po chwili staje się to irytujące, ale jest niezastąpione przy robieniu zdjęć Di. Bardzo często wykorzystuję Look Birdy do robienia zdjęć aparatem. Świetnie sprawdziło się kiedy robiliśmy rodzinne zdjęcie na Święta. Wystarczyło ustawić telefon obok aparatu, na którym była ustawiona funkcja samowyzwalacza.
  3. Trzecia polecana w tym miesiącu rzecz to etykietki z podpisane.pl.
    źródło:podpisane.pl

    Di wreszcie poszła do żłobka. Trzeba więc było skompletować wyprawkę i rzecz jasna ją podpisać. Na podpisane.pl kupiłam zestaw:starter. W jego skład wchodzą duże i małe nalepki (wodoodporne, niezmywalne) oraz wprasowanki (niespieralne). Etykietki są personalizowane. Większą możliwość personalizacji masz kiedy wybierasz produkt pojedynczo (nie w zestawie), ponieważ wtedy poza napisem wybierasz też kolor oraz możesz dodać obrazek (z listy).
    Po pierwszym miesiącu potwierdzam, że zarówno wprasowanki jak i nalepki są trwałe (w ogóle się nie zniszczyły) i bardzo ładnie wyglądają. Jedyne zastrzeżenie mam do sposobu utrwalania wprasowanek. Najlepiej pierwszą sztukę wprasować na jakąś szmatkę na próbę, ponieważ mimo postępowania zgodnie z instrukcją okazało się, że czas dociskania żelazka muszę nieco skrócić (wprasowanka zaczęła się delikatnie rozpływać) istotne też okazało się, by do wprasowanki przykładać gładki fragment żelazka (tam gdzie nie ma otworów, z których wydobywa się para), czego w instrukcji nie było.
    Wszystkie rzeczy Di są pięknie oznaczone, a nawet zostało jeszcze sporo naklejek i wprasowanek do wykorzystania później.
  4. Ostatni wybór miesiąca to "stary indiański sposób" na nieżyty żołądkowe, który stosuję z powodzeniem od ponad 20 lat, a polecił go szwajcarski pediatra. Zalecona przez niego dieta to banany i cola. Banany zalecił, ponieważ podobno pobudzają one rozrost komórek śluzówki żołądka, co wytwarza lepszą osłonę przed sokami trawiennymi (więcej na ten temat TUTAJ). Cola jak wiadomo jest żrąca, a więc wyżre też przykładowo przylepioną do ściany żołądka skórkę od pomidora. Kiedy będąc z Di w szpitalu zatrułam się, uratowały mnie właśnie banany, cola i krople żołądkowe.

    Oczywiście ten blog nie ma charakteru konsultacyjnego, nie zastępuje porady lekarskiej. Użytkownicy korzystający z tych porad robią to na własne ryzyko.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz