niedziela, 26 października 2014

Dynia w nowej odsłonie, czyli dekorowana, nie wycinana

źródło: http://www.studiodiy.com/

Halloween nadchodzi wielkimi krokami. W witrynach sklepowych króluje kolor pomarańczowy i czarny, a dynie zdominowały nie tylko nasze talerze. Latarnia z wydrążonej dyni (Jack-o'-lantern) jest jedną z najpopularniejszych dekoracji Halloween'owych. Jednak mi się już trochę znudził ten wszechobecny pomarańcz. A gdyby wykorzystać dynię jakoś inaczej?

Rozwiązaniem minimalistycznym będzie przyczepienie do dyni motywu dekoracyjnego. Oczywiście poziom trudności może być zróżnicowany. Od jednego elementu (np. wąsy), aż po całą kompozycję (np. napis z guzików).

źródło: http://www.sortra.com/

źródło: http://www.sortra.com/

źródło: http://www.sortra.com/

Równie proste rozwiązanie, to pomalowanie dyni na biało, lub inny jednolity kolor. 

źródło: http://decomanka.blogspot.com/

W zależności od czasu, umiejętności i inwencji, możecie na tak pomalowane dynie dodawać kolejne elementy. Mogą to być na przykład litery, lub całe wyrazy. Motywy te nie muszą być namalowane, możecie wykorzystać gotowe naklejki.

źródło: http://decomanka.blogspot.com/

źródło: http://decomanka.blogspot.com/

Wolicie wzory bardziej geometryczne? No to może romby?

źródło: http://www.lushome.com/

Ciekawym pomysłem jest zrobienie z dyni ulubionego bohatera dziecka. O ile jednak stworzenie Kitty-chan zdaje się proste, o tyle namalowanie kota z Cheshire wymaga trochę zdolności plastycznych.

źródło: pinterest

A co byście powiedzieli na uroczą dekorację z miniaturowych dyń przywodzącą na myśl lukrowane pączki?
Instrukcję wykonania tej dekoracji znajdziecie TUTAJ



A może wolelibyście coś z lekką patyną? Ten pomysł łączy w sobie elegancję, patynę i nutkę orientu.


Erin z bloga erin's art and gardens zaproponowała aby dynie "ubrać" w tekstylne pokrowce. Tkanina dodaje całej dekoracji odrobinę ciepła. Dynie odziane w biel będą eleganckie i lekkie, ale możecie wybrać kolor pasujący do waszego wnętrza.


Ostatnią inspiracją, będzie również pomysł Erin - namalowanie na dyni wzoru koronki. Myślę, że przy tym wzorze śmiało można posłużyć się sprayem i nieużywanymi koronkowymi serwetkami.


Jakiekolwiek dekoracje zdecydujemy się przygotować, najważniejsze jest aby dobrze się przy tym bawić. Zabezpieczcie dobrze miejsce pracy i swoją odzież i zaproście do zabawy całą rodzinę.
Zachęcam do podzielenia się Waszymi pomysłami na dekoracje(^_^)




czwartek, 23 października 2014

Subiektywny wybór najciekawszych wystawców na ART MARKET POLAND 2


Jesień obrodziła w targi mody niczym las w podgrzybki. W tym tygodniu znowu było „modnie” w Domu Towarowym Braci Jabłkowskich.

Jak już pisałam na fan page’u z polecanych przeze mnie wcześniej marek były:  Koronki iwogg, La Mimi , M'aime, Selfie, Mardybum, BOSKA , DressYouUp.

Art Market Poland był według mnie najciekawszym wydarzeniem modowym prezentującym młodych projektantów ostatniego miesiąca. Myślę, że szeroki wybór dostawców zadowolił każdego kto odwiedził targi. Jak zwykle prezentuję subiektywną listę tych interesujących projektantów:

  1. Kolejność jest jak zwykle przypadkowa, ale na wstępie muszę wymienić Loli-Pop, ponieważ zdecydowanie wyróżnia się na tle innych projektantów dziecięcych ubranek. Zgodnie z informacją zamieszczoną w ulotce Loli-Pop ma w ofercie odzież dla dziewczynek w wieku 7-12 lat oraz dla młodzieży (jak dla mnie to kolekcja również dla kobiet, bez problemu zmieściłam się w mierzoną spódnicę). Obecnie bardzo popularne są ubrania z tkanin dresowych jednak tutaj możemy kupić klasyczne, eleganckie i delikatne sukienki, spódnice, czy płaszczyki. Bardzo żałuję, że kolekcja dedykowana jest dzieciom dopiero od 7 roku życia. Di będzie musiała jeszcze poczekać(-_-)
    źródło: https://www.facebook.com/LoliPop4Young


  2. Hultaj Polski wyróżnił się oryginalnymi dwuwarstwowymi spódnicami dla mamy i córki. Podobnie jednak, jak w przypadku Loli-Pop, Di jest jeszcze za mała.
    źródło: https://www.facebook.com/HultajPolski


  3. Również na stoisku Vivid Jewels zakupy mogła zrobić i mama i córka (część bransoletek była w rozmiarze dziecięcym, dodatkowo na miejscu można było poprosić o zmodyfikowanie wzoru np. zmniejszenie). Na stoisku Vivid Jewels przede wszystkim był ogromny wybór bransoletek. Projektantka często wykorzystuje modny motyw kokardki. Są również bransoletki łączące rzemyk z łańcuszkiem i wiele innych.
    źródło: https://www.facebook.com/vividjewelss

  4. W ostatnich latach niesłabnącą popularnością cieszą się kominy. Przeważnie można je kupić w deseniach i rozmiarach odpowiednich dla dzieci lub kobiet. Jednak Buzzy wypełnił wreszcie niszę i nie zapomniał o męskich szyjach. Dla Panów jest więc równie szeroka oferta kominów w kratę, romby czy inne stonowane wzory. Jeśli, któraś z Pań myśli o gwiazdkowym prezencie dla partnera, to z pewnością warto zastanowić się nad kominem od Buzzy. Będzie to coś oryginalnego, a o to w dobie sieciówek jest coraz trudniej.
    źródło: https://www.facebook.com/buzzyface


  5. Powyżej pisałam o nasyceniu rynku ubrankami dla dzieci z tkanin dresowych, ale przyznaję, że nie mogłam się oprzeć pumpom od Ekoubranka. Dresowe pumpy z łatami na kolankach i kieszonką z tyłu z materiału z nadrukowanymi wróżkami mnie zauroczyły. Dodatkowo tego dnia była na nie przecena. Ekoubranka oprócz, spodni czy bluz mają również w swojej ofercie przedłużki do bodziaków, co jest rzeczą bardzo praktyczną (wymaga niestety posiadania większości body jednej firmy, aby rozstaw napów był ten sam).

    źródło: https://www.facebook.com/ekoubranka


  6. Lulubi urzekło mnie kocykami. Di wyrosła już z większości swoich kocyków, czas więc pomyśleć o czymś większym. Lulubi ma w ofercie przyjemne w dotyku bawełniane kocyki. Jedna warstwa jest z tkaniny dresowej, druga to drukowany we wzory kreton (o mogę się mylić, bo nie jestem specjalistką od tkanin).
    Jeśli nie zdążyliście przyjść na targi, kocyki Lulubi na stałe ma w ofercie sklep Mileve na warszawskim Powiślu.
    źródło: https://www.facebook.com/lulubidladzieci

  7. Ze względu na pracę w korporacji, głównie interesowały mnie ubrania, które mogłabym założyć do biura. Od razu zwróciłam uwagę na stoisko LA WOMAN. Koszule tej marki są bardzo dobre jakościowo i wykonane z ogromną dbałością o detal (np. biżuteryjne guziki). Do tego są oryginalne dzięki wstawkom z kolorowych tkanin (przy kołnierzyku i mankietach). LA WOMAN ma też w swojej ofercie ciekawy dodatek do koszuli w postaci krawatki.

    źródło: https://www.facebook.com/LaWomanBrand?fref=ts


  8. M.UNIQUE wyróżnił się spódnicami o popularnym kroju szerokiego A, ale wykonanych ze sztywniejszej, przypominającej piankę tkaniny.

    źródło: https://www.facebook.com/M.unique.lodz


  9. Z biżuterii zainteresowała mnie marka OmnisArt. Wprawdzie biżuteria wykonywana techniką soutache nie jest niczym nowym, ale Pani Olga zapewniła, że wykonuje również wzory pokazane przez klientów i to w konkurencyjnych cenach. Trzymam więc za słowo (^_^)

    źródło: http://omnisart.blogspot.com/


wtorek, 21 października 2014

Między MaMami i kulturami - relacja ze spotkania z Panią Oksaną Popławską

Dzieci w soroczkach
źródło:http://www.mmpulawy.pl/

W sobotę w MaMa Cafe odbyło się kolejne spotkanie w ramach projektu Między Mamami i Kulturami. Tym razem tematem była kultura Ukrainy, zaś naszym przewodnikiem - Pani Oksana Popławska. 
To spotkanie znacznie różniło się od poprzedniego - dotyczącego Japonii (relację ze spotkania z kulturą Japonii znajdziesz TUTAJ), ponieważ tym razem prelegentka skupiła się na świętach i symbolach narodowych i regionalnych (w przypadku Japonii tematem były poród, ciąża, wczesne wychowanie i tradycje związane z dziećmi).
Już od wejścia byłam mile zaskoczona strojem Pani Oksany: klasyczne szare spodnie uzupełniła pięknie haftowaną koszulą (tzw. Soroczką, wyszywanką) i pasem, zaś we włosy wpięła stroik ze sztucznych polnych kwiatów. Wytłumaczyła, że od czasu Majdanu soroczki noszone są coraz częściej. Ukraińcy zakładają je na specjalne okazje, by podkreślić swoją tożsamość narodową.

Pani Oksana pochodzi z Ukrainy zachodniej i kilkakrotnie podkreślała różnice w tradycjach i kulturze regionów jej ojczyzny, wynikające z historycznej przynależności części zachodniej do Polski i wschodniej do ZSRR. Ze względów oczywistych przedstawione zwyczaje dotyczą przede wszystkim Ukrainy Zachodniej.

Na wstępie Pani Oksana wyjaśniła symbolikę kolorów flagi Ukrainy. Kolor niebieski to Bóg, wolność, zaś żółty – pszenica, czyli bogactwo. Obie barwy towarzyszyły Ukrainie już od średniowiecza (żółty lew na niebieskiej tarczy był herbem Księstwa Halicko-Wołyńskiego).
Średniowiecza sięga również historia wyszywanki czyli tradycyjnej koszuli szytej z samodziałowego płótna i zdobionej haftem (męskie mają skromniejsze hafty od tych damskich). Tradycyjnie na zachodzie kraju hafty są czarno-czerwone. Kolor czerwony symbolizuje miłość, zaś czarny – tęsknotę. Charakterystyczny motyw to kalina symbolizująca nieskończoność ludu Ukrainy. Kolorami Wołynia są natomiast czarny, czerwony i biały (czystość), zaś symbolem – winogrona.

W dawnych czasach zimą - kiedy ustawały prace w polu – rodziny siadały i haftowały ręczniki, robiły na drutach czapki, szaliki, rękawiczki i skarpety. Celowo użyłam tu słowa „rodziny”, ponieważ Oksana powiedziała, że haftu uczyły się nie tylko kobiety, ale również mężczyźni. Za przykład podała swojego brata, który w przeciwieństwie do nie opanował tę sztukę. Jak się okazuje haft jest nierozerwalnie związany z kulturą Ukrainy. Chłopcy na dzień matki haftują kwiaty dla swych rodzicielek, gdy chłopak zginął na wojnie dziewczyna do mogiły haftowała mu koszulę w maki (znaczenie maków: pamiętamy o Was), kiedy syn szedł na wojnę matka haftowała dla niego soroczkę. Haftuje się też ręczniki. Daje się je np. na drogę, aby strzegły od złego (również do trumny).


http://beautyballs.wordpress.com/
Ukraina jest w większości prawosławna i taki ślub opisała Pani Oksana. Ważnym elementem jest błogosławieństwo w domu rodziców. Panna młoda błogosławiona jest przez swoich rodziców z użyciem ikony Matki Boskiej, zaś Pan młody przez swoich rodziców i przy pomocy ikony Jezusa. Para Młoda spotyka się dopiero pod kościołem. W przedsionku składają podpisy, zaś do ołtarza prowadzi ich pop. Wchodząc państwo młodzi trzymają zapalone świeczki – symbol czystości. Jeśli któraś świeczka zgaśnie, zgodnie z przesądem, osoba ta wkrótce umrze.
Na okazję ślubu ołtarz stawiany jest bardziej na środku cerkwi. Pod nogi pary kładzie się białe płótno lub specjalnie wyszywany ręcznik. Pani Oksana pokazała nam ręcznik, który wyhaftowała na jej ślub mama. Haft był czarno-czerwony, co nie tylko symbolizuje Ukrainę Zachodnią, ale również przeplatanie się miłości i tęsknoty. Czerwone łabędzie dodatkowo symbolizują miłość. Z tym ręcznikiem związany jest również pewien przesąd. Otóż ten kto pierwszy na niego nadepnie będzie rządził w domu. Z tego powodu podobno czasami zdarzają się przed ołtarzem istne przepychanki.
Przypomina mi to trochę przesądy funkcjonujące w Polsce: kiedy ksiądz owija dłonie nowożeńców stułą osoba trzymająca dłoń na górze będzie dominować w związku; Pani młoda może uzyskać przewagę nad mężem, jeśli nakryje suknią but swojego partnera, jednakże według innego zwyczaju rządzić będzie ten, kto jako pierwszy odwróci się od ołtarza po udzieleniu ślubu.
Wracając do opowieści Pani Oksany, podczas ślubu prawosławnego jest czterech świadków (dwie kobiety i dwóch mężczyzn). Rola Pań jest w cerkwi mocno ograniczona. To do Panów należy większość zadań, jak chociażby trzymanie nad głowami młodej pary koron, które symbolizują Królestwo Boskie.
http://beautyballs.wordpress.com/
Podczas ceremonii młoda para na znak, że stali się jednością, dostaje do wypicia wino. Robią to 3 razy. Ta liczba pojawia się zresztą w Ukraińskich obrządkach często. Np. Młodzi z oplecionymi stułą dłońmi 3 razy obchodzą ołtarz.
Na weselu podobnie jak w Polsce o północy odbywa się coś na kształt oczepin. Na Ukrainie mąż powinien zawiązać żonie na głowie chustę, ale wcześniej musi żonę do tego przekonać, dlatego wiąże jej we włosach pieniądze. Młode mężatki na ogół droczą się, że za mało pieniędzy i dopiero po jakimś czasie dają sobie zawiązać chustę (na Ukrainie mężatce do cerkwi nie wolno wchodzić z gołą głową i/lub w spodniach).

Chrzciny na Ukrainie również trochę się różnią od tych polskich. Pani Oksana powiedziała, że miała problem z nadaniem swojemu synowi imienia Henryk podczas chrztu w Cerkwi, ponieważ pop uznał, iż nie jest to imię prawosławne (o polskich chrztach słyszałam podobne historie). Na szczęście się udało. Co ciekawe chrzciny na Ukrainie odbywają się zanim dziecko skończy 40 tygodni. Do tego czasu do domu nie wpuszcza się gości, bo dziecko nie jest chronione przez Boga przed złymi duchami. Jest to kultywowane nawet dzisiaj.
Podczas chrzcin do cerkwi nie wpuszcza się rodziców. Ponieważ płacz dziecka oznacza dla niego pomyślność proszą oni często Chrzestnych aby ci uszczypnęli dziecko podczas ceremonii.
W domu pod poduszką kładzie się książkę i pieniądze. Po powrocie z cerkwi kładzie się dziecko na tej poduszce, aby zapewnić mu mądrość i bogactwo.
Z dziewczynkami związany jest dodatkowo zwyczaj dodawania do kąpieli miodu i mleka co ma im zapewnić urodę.
 
http://zik.ua/
Ważnym świętem na Ukrainie jest Wigilia. Tutaj też znajda się i podobieństwa i różnice. Pani Oksana podkreśliła, że w przeciwieństwie do Polski na Ukrainie Wigilia jest bardzo uroczysta. Wszyscy wstają wcześnie rano i do domu schodzi się cała rodzina. Rozpoczyna się wielkie sprzątanie, robienie kutii i innych potraw: gołąbków z ziemniakami, pierogów z kapustą i grzybami, zupy grzybowej, śledzia, sałatki. Kiedy zostaną już przygotowane wszystkie potrawy jedna osoba idzie odwiedzić pobliską kapliczkę, aby pomodlić się za całą rodzinę. Ładnie przebrani, przy nakrytym stole czekają na pierwszą gwiazdkę. Stół nakryty jest podobnie jak w Polsce tzn. pod obrusem jest sianko, a stole jest dodatkowy talerz dla wędrowca. Jednak na Ukrainie dodatkowo pod obrusem kładzie się czosnek (by odpędzić złe duchy), zaś poza talerzem dla wędrowca stawia się również talerz dla przodków, którzy według ich wierzeń przychodzą tego dnia. Pokój dekoruje się również Dyduchem, czyli kłosami jęczmienia, żyta, pszenicy. Podobnie jak czosnek Dyduch ma chronić dom przed złymi duchami.
Kiedy pojawi się pierwsza gwiazdka modlą się po trzy razy za zmarłych i dziękują za wszystko. Na talerz dla przodków nakładają jedzenie i odstawiają go na bok.
Nie jest im też obcy zwyczaj kolędowania. Na Ukrainie jednak aby wyjść kolędować najpierw kolędnicy muszą odwiedzić Ciebie.

Pani Oksana wspominała też o zwyczajach związanych ze zbiorami. Przykładowo kiedy zaczynają się zbiory gruszek odbywa się specjalna uroczystość dziękczynna. Dopóki się ona nie odbędzie nie wolno nikomu jeść gruszek. Tego typu uroczystości dziękczynne odbywają się również przy zbiorach innych plonów.

Spotkanie zakończył ukraiński poczęstunek. Pani Oksana ulepiła pyszne pierogi z serem i ziemniakami (nie mylić z ruskimi, które mają znacznie bardziej wyrazisty smak) i ugotowała barszcz ukraiński oraz drugi w wersji wegetariańskiej.
Przyznaję, że nigdy nie interesowałam się kulturą Ukrainy, a opowieść Pani Oksany była bardzo interesująca.

Już nie mogę się doczekać kolejnego spotkania żałując jednocześnie, iż będzie to już ostatnia prelekcja.

czwartek, 16 października 2014

Czy chłopcy winni po sobie sprzątać?

http://www.mariepapp.com/

Ostatnio w Polsce zawrzało w związku z wypowiedzią abp. Gądeckiego. W wywiadzie dla "Naszego Dziennika", metropolita poznański powiedział:
Niektórym rodzicom podoba się uczenie chłopców, że winni po sobie sprzątać, a nie czekać, aż zrobią to za nich dziewczynki. Pociągające jest również hasło, że wszyscy ludzie są sobie równi i mają prawo do szczęścia. Te słowa przypomniały mi o wynikach ankiety przeprowadzonej ostatnio w Japonii wśród 1371 rodzin z dziećmi, w których obydwoje rodziców pracuje. 70% ankietowanych mężczyzn wyznało, że ich żony stosują wobec nich kaji-hara, czyli molestowanie obowiązkami domowymi.


Firma AKH, która przeprowadziła ankietę, zdefiniowała kaji-hara jako zachowania polegające na krytykowaniu męskich metod zajmowania się gospodarstwem domowym. Chodzi tu o sytuacje, kiedy przykładowo mężczyzna właśnie skończył zmywać naczynia, zaś żona dziękuje i mówi, że i tak musi po nim jeszcze raz pozmywać. Mężczyzna, któremu przytrafiła się ta sytuacja opowiedział ankieterowi, że kiedy to usłyszał, postanowił, że już nigdy w życiu nie zmyje naczyń.

Na stronie AKH pojawiły się komentarze, że jeśli kobiety chcą by mężczyźni pomagali im w obowiązkach domowych, to muszą im w tej dziedzinie schlebiać. Pojawiły się też jednak inne głosy: „Jeśli rodzic narzeka na mierne wyniki dziecka w nauce, to ono ma przestać się uczyć?”, „a może jeśli szef wytknie Ci popełnione błędy, to nie pójdziesz nazajutrz do pracy?”.
Mayumi Taniguchi, profesor Osaka Kokusai University, w wywiadzie dla Tokyo Shimbun zauważyła, że tradycyjnie to mężowie narzekali na jakość wykonywanych przez żony prac domowych. Pod wpływem profesor, AKH zmieniło, więc definicję kaji-hara. Nie chodzi tu bowiem o dręczenie mężczyzn, ale raczej o społeczeństwo traktujące pełnoetatowe gospodynie domowe z zawoalowaną pogardą.
Niestety mam wrażenie, że w Polsce mamy do czynienia z podobnym podejściem. Prace, które nie są wynagradzane, lub są nisko płatne pogardzane są według mnie przez większość społeczeństwa. Polskie gospodynie domowe często borykają się z poczuciem niedocenienia i mają zaniżoną samoocenę, chociaż każda osoba, która była na urlopie rodzicielskim wie, jakim wyczynem jest opieka nad dzieckiem i jednoczesne sprzątanie, pranie, gotowanie itp. Mimo wielu umiejętności i wiedzy, które potrzebne są dla efektywnego wykonywania obowiązków domowych, o gospodyniach w Polsce wciąż mówi się jak o osobach niepracujących (zawodowo), a więc wypoczywających w domu.

english-ch.com


Mieko Takenobu, profesor na Wako University, a także była reporterka Asahi Shimbun, ukuła dla swojej książki („Housework Labor Harassment”) teorię, która mówi, że dopóki japońskie kobiety nie zostaną wyzwolone z ról: wychowawcy dzieci, rodzinnej pielęgniarki, opiekuna ogniska domowego, nie zostaną zaakceptowane jako pełnoprawni członkowie siły roboczej, ponieważ społeczeństwo nie uznaje tych – wykonywanych bezpłatnie  – zadań, za prawdziwą pracę. Od kobiet po prostu oczekuje się wykonywania pewnych prostych zadań i dlatego profesjonalni pracownicy placówek typu przedszkola i żłobki oraz opiekunowie zarabiają w Japonii tak niewiele mimo deficytu pracowników na tych stanowiskach (mężczyźni na tych stanowiskach stanowią prawdziwą rzadkość). Takenobu dodaje, że nie ważne jak kobiety zostaną powitane w miejscu pracy, ponieważ dopóki na nich spoczywa brzemię prac domowych nigdy nie zyskają prawdziwej niezależności.
Myślę, że nie bez znaczenia jest tu fakt, że kobiety mają szersze pole uwagi, co przekłada się również na bliskich. W rezultacie kobiety martwią się o wszystko i wszystkich. Czując na sobie brzemię całkowitej odpowiedzialności za rodzinę i dom. Trudno, więc wymagać, aby były jeszcze w stanie martwić się o sprawy zawodowe. Dla mnie bardzo ważne było ustalenie z mężem, kto w domu za co odpowiada. Ponieważ obydwoje pracujemy zawodowo nie widzę powodów dla których miałabym być jedyną osobą odpowiedzialną za porządek w domu. Dzięki tym jasnym zasadom mam czas na oddawanie się swoim pasjom. Udział eM w pracach domowych oraz obowiązujące prawo pracy pozwalają mi na powrót do pracy. Z przeprowadzonego przeze mnie wywiadu, wynika, że w przypadku polskiego KP, jeśli masz jedno dziecko i kredyty (a taką sytuację ma wiele rodzin) praktycznie nie masz wyboru, ponieważ aby spłacać raty rodzina potrzebuje obydwu wypłat. Kiedy w rodzinie jest więcej maluszków wybór nie jest już taki oczywisty, ponieważ koszt żłobka może przewyższać pensję jednego rodzica. W Japonii mamy jednak sytuację z odwrotną sytuacją. Zdaje się, że kobiety nie mają wyboru innego jak pozostanie w domu, gdyż jest to najbardziej opłacalne z finansowego punktu widzenia*. 
Ostatnio nawet premier Japonii, Shinzo Abe, obiecał pomóc Japonkom zabłysnąć w miejscach pracy. Rząd obiecał skończyć z płciową nierównością wynagrodzeń oraz małym zatrudnieniem kobiet na stanowiskach kierowniczych, ale Takenobu uważa to za niemożliwe dopóki oczekuje się od kobiet, że będą jedynymi odpowiedzialnymi za dom i wychowanie dzieci.
Jednak podczas gdy Abe i jego partia liberalno-demokratyczna składają ustne deklaracje o włączeniu kobiet do siły roboczej, media (szczególnie w reklamach telewizyjnych) kontynuują forsowanie ideału sprawnej gospodyni domowej z wyraźnym podziałem ról męskich i żeńskich niczym w latach 70-tych.
Masae Ido, była krajowa ustawodawczyni, która wychowała piątkę dzieci, poskarżyła się na łamach Tokyo Shimbun na niedawną reklamę producenta żywności – firmę Ajinomoto – która to pokazuje jak to matki przygotowywały posiłki dla swoich rodzin od epoki kamienia łupanego. Gdzie jest ojciec w tej reklamie? – Pyta Ido. Chociaż reklama, według Ajinomoto ma pokazywać matczyne oddanie rodzinie, zdaniem Ido jedynie utrwala stereotyp.



Media mają duży wpływ na kształtowanie się zachowań. Nie zapominajmy jednak o roli systemu i polityki wdrażanej przez rząd. W ustawie z 1985r. zapomniano o  prawie równych szans zatrudnienia, za to pełnoetatowym gospodyniom domowym nadano specjalny status podatkowy i w systemie emerytalnym. Z jednej strony, kobiety były zachęcane do prześcigania się w miejscu pracy, podczas gdy z drugiej strony, kobiety które wybrały pozostanie w domu nagrodzono finansowo. W perspektywie długofalowej, oddane gospodynie domowe wyszły lepiej ekonomicznie niż pracujące żony.

japanesetastes.blogspot.com


Asahi Shimbun opublikował artykuł o 38letniej żonie, która pracowała na pełen etat od ukończenia uniwersytetu, ale porzuciła pracę kiedy firma jej męża przeniosła go. Mieli dwuletniego syna i nie chciała zajmować się nim w pojedynkę, ale ostatecznie o przeprowadzce za mężem zdecydowały benefity finansowe. Jeśli zdecydowałaby się uzależnić od męża otrzymałaby od jego firmy „zasiłek zależności” w wysokości 17.000yenów miesięcznie (544PLN).  Dodatkowo wysokość podatku nałożonego na męża znacznie by zmalała. Dodatkowo wciąż objęta by była systemem emerytalnym bez uiszczania comiesięcznych wpłat (a to wszystko dzięki wspomnianej ustawie z 1985r). To samo tyczy się ubezpieczenia zdrowotnego. Więc mimo, że ich dochód po rezygnacji z pracy znacząco się zmniejszył, to jednak byli w stanie się utrzymać. Ale jak powiedziała bohaterka artykułu „Jak raz zostaniesz zależny, trudno wrócić, chyba że wiesz, że zarobisz dużo pieniędzy.” Takenobu potwierdza, że kobiety, które wracają do pracy robią to ze znacznie zredukowana płacą.
Media bronią się twierdząc, że stawiają gospodynie domowe na piedestale. Japoński rząd już zaczął działać wymagając od firm zatrudniających ponad 300 osób przedstawienia planów zwiększenia zatrudnienia kobiet. Według mnie najważniejsze jest stworzenie kobietom takich warunków, aby faktycznie miały wybór, czy chcą wrócić do pracy. Tego samego wymagam od polskich władz.
Żeby nie było tak poważnie w ramach relaksu polecam dwie japońskie doramy:
  1. "At home dad" - komediowy serial o rodzinie, w której następuje odwrócenie tradycyjnych ról (tata przejmuje obowiązki gospodarza domowego).
    dramacrazy.eu

  2. "Otomen" - o licealiście będącym otomen'em, czyli mężczyzną o typowo kobiecych pasjach.
    dramacrazy.eu

    * Urlop macierzyński w Japonii trwa 14 tygodni (40% wypłaty)


Źródło:

Halloween w sosie sojowym



Halloween zbliża się wielkimi krokami. Na facebook'u już jakiś czas temu zamieściłam linki do zdrowszej alternatywy halloween'owych przekąsek. A może macie ochotę na coś japońskiego? 
W sieci znalazłam instrukcję wykonania specjalnie dekorowanych onigiri. Onigiri to garść ryżu uformowana w trójkąt lub rzadziej w koło, czy walec. Onigiri to taka japońska kanapka dlatego najczęściej jest nadziana jakimś farszem w rodzaju umeboshi (marynowana słodko-kwaśna japońska śliwka), tuńczyka z majonezem, czy nawet kurczaka. W tym jednak przypadku ze względu na dekoracyjny charakter zrezygnowano z nadzienia.

  1. Ryż do sushi należy ugotować zgodnie z instrukcją. Wbrew temu co możecie znaleźć na niektórych polskich stronach z przepisami ryżu do onigiri nie doprawia się octem ryżowym, cukrem itp. dodatkami dodawanymi do ryżu na sushi. Japończycy ryż na onigiri doprawiają jedynie specjalnymi posypkami (furikake), sezamem, czy delikatnie solą. Oczywiście Wy możecie zrobić tak jak Wam smakuje(^_^)

    W tym przypadku do ryżu dodano decofuri, czyli specjalne barwniki do ryżu. Myślę jednak, że każdy barwnik spożywczy się nada. Dla zainteresowanych decofuri można kupić na e-bay'u, czy amazonie (ok 8$).
    decofuri
    w przypadku Halloween najważniejsze kolory to pomarańczowy i zielony

  2. Przygotuj wodorosty nori, plasterek sera żółtego, nożyczki, nożyk i słomkę.
    Aby przygotować onigiri ze zdjęcia uformuj pomarańczowy owal, trójkąt (kolor dowolny), zielony prostokąt (Frankenstein), koło (kolor dowolny), prostokąt (dół zielony, góra różowa lub pomarańczowa). Uformowane kształty otocz paskami nori.


  3. Do przygotowania onigiri w kształcie dyni, wytnij 4 cienkie paseczki w kształcie łuku, szczerbaty uśmiech, oczy trójkąciki, czy też inny wymyślony przez siebie wzór, i umieść na pomarańczowym owalu tak jak widać na zdjęciu.

  4. Wzór pajęczyny jest bardzo prosty. Wystarczy odpowiednio ułożyć cieniutkie paseczki nori. Do tego dodaj pajączka i muszkę również z nori.

  5. Głowa Frankensteina też nie należy do skomplikowanych wzorów. Oczy zrobione są z sera, szwy i źrenice z nori. Na poniższym zdjęciu wycięto półkola z sera, ale łatwiejszym rozwiązaniem może być wycięcie słomką koła i przecięcie go na pół.

  6. Upiorny widok możecie stworzyć jak chcecie. Mogą być gwiazdy i księżyc z sera, nietoperze i budynki z nori, lub cokolwiek wymyślicie

  7. Do zrobienia motywu czaszki wytnij piszczele i czaszkę z nori, a oczy z sera (użyj do tego ściśniętej słomki).

    Na koniec dorzucam jeszcze pomysł na czaszkę wyciętą z ugotowanego na twardo jajka.

    Jak już obierzesz jajko obetnij jego węższy koniec zostawiając z jednej strony "zęby". Słomką wytnij oczy i nos. I gotowe!

    Źródło: http://www.hagoromofoods.co.jp/

wtorek, 14 października 2014

Subiektywny wybór najciekawszych wystawców na GRAND BAZAR

źródło: GRAND BAZAR

Grand Bazar w Domu Towarowym Braci Jabłkowskich obfitował w ciekawe propozycje. Jak zwykle wymienię jedynie tych wystawców, którzy zaciekawili mnie.


  1. Listę otwiera (kolejność przypadkowa) Dress You Up z wesołymi płaszczykami SIDES. Płaszczyki niestety nie są ocieplane, ale są z dobrych materiałów, no i zachwycają wzorami tkanin. Nosić można barwną stroną na wierzchu, lub stroną szarą wywijając jedynie fragment kolorowych rękawów.

    źródło: dressyouup.pl

  2. Z oferty dla dzieci moją uwagę zwróciły też ubranka Kokofolk. Biorąc pod uwagę coraz chłodniejsze dni mnie najbardziej zainteresowały spodenki z motywami ludowymi (haftowana parzenica lub wzór inspirowany wycinanką łowicką).

    źródło: kokofolk.pl

  3. Bardzo wielu było projektantów odzieży dla dorosłych. Już przed targami wiedziałam, że koniecznie muszę odwiedzić stoisko Project MESS, ponieważ zakochałam się w ich spódnicach uszytych z tkaniny z domu mody Balenciaga. Niestety Pani Martyna nie wzięła ze sobą tych cudeniek, ale wciąż dostępne są w sprzedaży internetowej.

    źródło: projectmess.pl

  4. Biżuteria Selfie jest oryginalna i z klasą. W ofercie oprócz wyrobów standardowych takich jak kolczyki, bransoletki, czy wisiorki, znajdziecie również tzw. knuckle rings, czyli pierścionki noszone w połowie palca.

    źródło: selfiestore.pl

  5. Listę zamyka biżuteria M'aime. Szczególnie spodobały mi się delikatne naszyjniki łączące srebro, srebro rodowane, złoto, oraz te długie z zawieszką i kamieniem.

    fot: Maime

    Już nie mogę doczekać się kolejnych targów mody. Z chęcią podzielę się z Wami nowymi modowymi odkryciami.

niedziela, 12 października 2014

4 narzędzia zarządzania czasem, których nie miał Biały Królik

źródło: http://www.alice-in-wonderland.net/

Czy pamiętacie uroczego białego królika z "Alicji w Krainie Czarów"? Ów roztrzepany jegomość wiecznie się gdzieś spieszył, a raz nawet zapomniał z domu swoich białych rękawiczek. Czy Wy też czasem czujecie się jakbyście były tym białym królikiem?
Jeśli tak to może brakuje Wam tego, czego nie miał też i królik, czyli czterech narzędzi zarządzania czasem. 

  1. Kalendarz
    źródło:http://hardballtalk.nbcsports.com/

    Są tacy, którzy zapytani o kalendarz mówią, że owszem mają – taki w outlook’u. Jeśli Ty też korzystasz tylko z tej formy kalendarza, to czas rozważyć zmianę. Nie wyobrażam sobie jak można efektywnie działać nie mając przy sobie tak podstawowego narzędzia zarządzania czasem jakim jest terminarz.Każdy smartphon ma kalendarz i to już jest coś. W i-Phonie np. można prowadzić kilka równoległych terminarzy, co może być przydatne dla rodzica, który musi czasem sprawdzić gdzie powinno być w danej chwili dziecko, a funkcja przypomnień jest genialna. Niektóre smartphony dają też możliwość zsynchronizowania kalendarzy z resztą rodziny. Jeśli jednak Twój telefon nie ma takiej funkcji, to nic straconego. Odpowiednia aplikacja załatwi sprawę. Jedna z najlepszych aplikacji jakie testowałam to cozy. Rozkład dnia każdego członka rodziny nałożony jest na jeden graf, zaś uczestnicy zaznaczeni są „swoimi” kolorami. Są oczywiście przypomnienia, plan na cały tydzień przesyłany jest mailem, jest funkcja listy zakupów i tzw. TO DO (o którym będzie w następnym punkcie), a cała platforma współpracuje z outlook’iem. O aplikacjach tego typu napiszę jeszcze w innym poście.Wracając do tematu. Kalendarz oczywiście może być papierowy i ja właśnie z takiej formy korzystam. Kiedyś wystarczał mi mały kalendarzyk, potem przestawiłam się na ten w i-phonie, bo to zawsze mniej o jedną rzecz w torebce, a przypomnienia ratowały mi czasem tyłek. Smartphon był jednak dobry, dopóki do ogarnięcia miałam tylko moją strefę prywatną i pracę. Odkąd pojawiła się Di. Powróciłam do kalendarza papierowego, a to dlatego, że mam tak dużo rzeczy do wpisywania, że szybciej idzie mi kiedy to robię na papierze. Inna kwestia to to, że terminarz papierowy daje nam dodatkową możliwość rysowania w nim, czy oznaczania szczególnych dla nas dat, a mi akurat sprawia przyjemność dodawanie tych małych akcentów (*^_^*).
    1. Lista rzeczy do zrobienia, czyli tzw. TO DO
      źródło: http://www.time-management-advice.com/

      Niektórzy twierdzą, że zapisywanie, rzeczy które mają zrobić jest marnowaniem czasu. Ja jednak jestem zdania, że dzięki sporządzeniu listy uwalniamy umysł (nie musimy pamiętać, co mieliśmy zrobić) i możemy całą naszą uwagę przelać na bieżące zadanie, co zwiększy z pewnością naszą wydajność i skróci czas wykonywania tej czynności.
      Można nawet pójść o krok dalej i zrobić sobie taką listę rzeczy, które musimy wykonać danego dnia, co wpływa na naszą mobilizację do działania przez cały dzień.
      Nie będę Wam doradzać w jakiej formie powinna być ta lista. Może to być aplikacja na telefonie, czy tablecie, ale równie dobrze sprawdzi się kartka papieru. Osobiście TO DO’sy wpisuję do terminarza, ponieważ chcę mieć wszystko w miarę w jednym miejscu. Luźno latające karteczki mogą się nie sprawdzić, ponieważ a) możesz je zgubić, b) bo możesz zapomnieć czy już to zrobiłaś/łeś (wierzcie mi, że w dużym natłoku zadań tak się zdarza). Innym pomysłem na papierową listę jest zeszyt, który poświęcicie tylko na zapisywanie zadań.
      Zadania wykonane „odhaczam” lub wykreślam pojedynczą kreską, aby, w razie potrzeby, móc sprawdzić co zostało już zrobione.
    2. Notes z adresami
      źródło: http://www.oempromo.com/

      Ten kto wszystkie swoje kontakty trzyma tylko w telefonie ten chyba lubi adrenalinę i marnowanie czasu. Jeśli ktoś z Was chociaż raz stracił telefon a wraz z nim wszystkie kontakty ten wie o czym mówię. Odtworzenie listy kontaktów na ogół jest niemożliwe, a przynajmniej bardzo pracochłonne. Dlatego mam w domu notes, w którym trzymam wszystkie telefony i adresy jakie zgromadziłam w swoim życiu. Kiedy musiałam odtworzyć listę kontaktów na telefonie nie przepisywałam wszystkiego lecz tylko te „namiary”, z których w ostatnich trzech latach choć raz skorzystałam. Inna sprawa, że to było dawno, a teraz mamy tak genialne możliwości jak backup telefonu na komputerze. Tak czy owak komputery też lubią nawalać, dlatego podstawą jest regularne kopiowanie danych z telefonu, oraz spisywanie kontaktów do notesu.
      Podobnie jak w przypadku kalendarza, błędem jest trzymanie kontaktów tylko w outlook’u. W końcu ile razy Wam się zdarzyło, że musieliście zadzwonić do kogoś nie mając dostępu do komputera (że nie wspomnę o zawodności i kradzieżach tych urządzeń)?
    3. Notes
      źródło: http://pixgood.com/

      Brzmi banalnie? No to zastanówcie się gdzie (w/na czym) robicie notatki? Na przypadkowych kartkach? Jeśli nie macie potem problemu z odnalezieniem tych kartek to gratuluję. Ludzie, często myślą, że notes nie ma nic wspólnego z zarządzaniem czasem, ja jednak uważam, że wręcz przeciwnie. Marnotrawieniem czasu jest poszukiwanie notatek ze spotkania, albo co gorsza (jeśli się nie znalazły), próba ich odtworzenia (dzwonienie do innych uczestników z prośbą o ich przesłanie, albo stanie nad kserokopiarką i ich powielanie). Dlatego sugeruję założenie zeszytu, który służyć będzie tylko do robienia notatek. W moim przypadku najlepiej sprawdzał się zeszyt z przekładkami, dzięki czemu notatki były usystematyzowane. Wygodne są również notesy z numerowanymi stronami np. Moleskine. Daje to możliwość zrobienia spisu treści i tym samym szybkiego znalezienia poszukiwanych notatek. Bardzo chwaliłam też sobie Multiplaner, ale o tym w innym wpisie.
      Tradycyjnie i tutaj jest możliwość zastosowania narzędzia elektronicznego.

    Być może ktoś z Was się ze mną nie zgodzi i świetnie funkcjonuje bez któregoś z wymienionych powyżej narzędzi. Jeśli tak, to dobrze. Chodzi przecież o to by usprawnić własne funkcjonowanie, a nie je utrudnić. Dlatego jeśli ktoś woli formę papierową, to wierzcie mi, że nie ma sensu na siłę próbować przyzwyczaić się do najnowszej aplikacji. Każdy musi odnaleźć swój sposób na zarządzanie swoim czasem, a to jest tylko propozycja.