sobota, 7 marca 2015

Ulubieńcy lutego 2015

źródło:stylowi.pl, sklep.hospmed.com.pl, goldenrose.pl



W lutym ćwierkały ptaszki, pachniało różami i czekoladą. Jednym słowem: Walentynki! Po takim miesiącu czuję się w obowiązku zacząć od słodkości.

  1. Wprawdzie w Warszawie nie można jeszcze kupić czekoladek GODIVA (Ci, którzy czytali o Walentynkach w Japonii wiedzą o co chodzi), ale za to są pralinki KARMELLO

    źródło: stylowi.pl
    Praliny KARMELLO

    Bywalcy ulicy Chmielnej powinni doskonale znać tę markę, gdyż to właśnie tam, pod numerem 11, mieści się ich sklep firmowy. 
    KARMELLO jest polską firmą z Bielska-Białej dlatego z tym większą przyjemnością piszę, że zadowolą one nawet bardzo wybrednego smakosza. Ale KARMELLO to coś więcej niż aromatyczne czekoladki w zróżnicowanych smakach. To urocze, barwne pralinowe mozaiki podane w prostym, lecz estetycznym i eleganckim opakowaniu.Mając do wyboru bombonierkę z marketu lub rzeczone czekoladki, wybrałabym te drugie, ponieważ ich smaki są bardziej zróżnicowane (np. gruszka, marakuja, banan, cuba libre, piernik, amaretto, wódka chilli), a wygląd jest bajeczny!

    Kiedy pisze się o czekoladzie nie można zignorować Wedla. W pijalniach czekolady Wedla można również skomponować własną bombonierkę. Przyznam jednak, że bardziej do gustu przypadły mi praliny KARMELLO. Już wyjaśniam dlaczego.

    OPAKOWANIE: w moje gusta bardziej trafia opakowanie KARMELLO. Jest czarne, proste i eleganckie. Również tekturka ma według mnie ciekawszą fakturę. W przypadku Wedla, owszem opakowanie jest ładne, ale bardziej komercyjne, ponieważ przypomina opakowanie sklepowej bombonierki. Reasumując, kiedy widzę opakowanie KARMELLO myślę skomponowane specjalnie dla mnie, zaś w przypadku Wedla - kupna bombonierka z wyższej półki.
    WYGLĄD PRALIN: Pod względem wizualnym, zarówno praliny Wedla, jak i KARMELLO są bardzo atrakcyjne. Obydwie firmy mają swój indywidualny styl: Wedel - klasyczny (okrągłe czekoladowe praliny różnią się kolorem i kształtem wzoru), a KARMELLO - współczesny (barwny, wzorzysty, wpisujący się w japońską kulturę kawaii). Z jednej strony bardziej doceniam inwencję KARMELLO, z drugiej strony właśnie takiego klasycznego wyglądu oczekuję od Wedla, który był firmą z tradycjami.
    SMAK:
    Zagorzałym fanom czekolady, bardziej posmakują praliny Wedla. Czekoladki KARMELLO są mniej czekoladowe/kakaowe (w wielu przypadkach skorupka jest z białej czekolady i zdaje się, że bazą nadzienia też często jest krem z białej czekolady), ale dzięki temu wyraźniej czuć smak czekoladki, np. w czekoladce o smaku truskawki intensywnie czuć tą truskawkową nutę, gdyż nie przytłacza jej smak kakao.
    CENA: Wedel ceni się bardziej niż KARMELLO. W Warszawie za 100g pralin Wedla zapłacimy 22,90zł, podczas gdy za 22zł w KARMELLO dostaniemy 250g pralinek.

    KARMELLO jest moim odkryciem i rodzajem powiewu świeżości na pralinkowym rynku, dlatego dzisiaj wybrałam ich produkt.

    Po Wedla sięgnęłabym robiąc prezent czekoladoholikowi lub po prostu mając chęć na porządną dawkę czekoladowego szaleństwa.


  2. Kolejnym słodkim odkryciem miesiąca jest dla mnie półgorzka czekolada Leysieffer z solą morską z Bretanii.

    źródło:leysieffer-shop.de

    Jak już wspominałam pisząc o ulubieńcach grudnia 2014 nie przepadam za słodyczami, ale kosteczki czekolady do kawki sobie nie odmówię. A jak już robię sobie słodka dyspensę, to niech ona będzie warta tych kalorii. Dlatego po pysznych pralinach przyszedł czas na czekoladę z wyższej półki (ważąca 100g tabliczka kosztuje 24zł). Myślę, że trafi ona w gusta fanów masła orzechowego, gdyż podobnie jako masło, łączy w sobie nutę słodką i słoną. Trudno ten smak opisać. Wierzcie lub nie, ale smak półgorzkiej czekolady idealnie współgra z solą, a wręcz mam wrażenie, że sól wydobywa głębię smaku czekolady.
    Zważywszy na cenę produkt polecam na prezent dla fana czekolady, lub dla osób lubiących zaskakujące smaki i kulinarne eksperymenty.

  3. Dziś rano obudziło mnie ćwierkanie ptaszków - znaczy się wiosna już jedną nogą w Warszawie stanęła. Ale żeby nie było tak słodko (szczególnie po tych czekoladach), ostatnie dwa miesiące upłynęły nam na leczeniu chorób (na tę okoliczność powstał szereg wpisów). Po wyleczeniu u Di pierwszego zapalenia oskrzeli zakupiliśmy nebulizator i to właśnie jest mój trzeci ulubieniec minionego miesiąca.
    źódło:sklep.hospmed.com.pl



    Dlaczego okazał się tak ważny by wpisać go na tą listę? Powodów jest kilka. Po pierwsze równo miesiąc po wyjściu ze szpitala, Di znowu zachorowała na zapalenie oskrzeli. W leczeniu tej choroby nebulizacje są standardem. Sprzęt można oczywiście wypożyczyć, ale jeśli kogoś stać, to naprawdę polecam posiadanie własnego, tym bardziej, że zapalenie płuc, czy oskrzeli mają tendencje do rokrocznych nawrotów. Nawet podczas pobytu w szpitalu wiele osób korzystało z prywatnych urządzeń, ponieważ szpital nie był w stanie zagwarantować nawet jednego urządzenia na pokój. Z nebulizatorem zaprzyjaźnią się też osoby, które mają problemy z zatokami. Oczywiście trzeba wówczas kupić taki model, który ma odpowiednią przystawkę. Przetestowałam to na sobie i przeszło jak ręką odjął.

    My posiadamy model ze zdjęcia (plus przystawka do zatok) i jesteśmy zadowoleni. Pracuje odrobinę ciszej niż szpitalny i ma tę zaletę, że maseczkę można obracać względem pojemniczka, dzięki czemu łatwiej wykonać nebulizację kiedy dziecko śpi.

  4. Ostatnim ulubieńcem lutego jest coś urodowego (w końcu trzeba było jakoś zaprezentować się na Walentynki). O tym jak malować oczy, czy usta, ba! nawet jak nakładać podkład, znajdziecie w sieci miliony filmików i porad. Jest jednak jeden mały element, taki tyci detal, o którym mało kto wspomina, a potrafi popsuć efekt. Chodzi o makijaż brwi. Tak. Będzie o brwiach.

    Jeśli uważasz, że nie da się źle pomalować brwi, to znaczy, że nie widziałeś poniższych zdjęć.

    źródło:vitamin-ha.com



    Najlepszy i najprostszy zarazem tutorial zrobiła według mnie Ewa (Red Lipstick Monster), dlatego pozwalam go sobie tutaj udostępnić. Tak jak Ewa używam pudru do brwi Golden Rose. Produkt jest dobrze napigmentowany, odpowiednio twardy, wydajny, nie za drogi (9,90zł), opakowanie jest estetyczne i poręczne. Mam jednak radę - nie używajcie załączonego pędzelka! Jest fatalny i przyznaję, że psuje trochę odbiór tego produktu. Pędzelek jest ze sztywnego, grubego włosia, a poza tym jest za szeroki. Od razu wylądował w śmieciach. Używam skośnego pędzelka z Sephory.


    źródło:goldenrose.pl









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz