poniedziałek, 3 listopada 2014

Jak feminizm zdetronizował matkę

źródło: nickmom.com

W drewnych czasach mężczyźni szli polować na mamuta, a kobiety z przywiązanymi do siebie dziećmi pilnowały ognia, zbierały jakieś korzonki, szyły, czy gotowały. I w zasadzie przez wieki sytuacja nie uległa większym zmianom. Jeszcze nawet 30 lat temu mój tata wychodził rano „polować na mamuta”, a mama… Mama też wychodziła na polowanie i wprawdzie nie miała mnie przytroczonej do pleców (bo zostawiała mnie w przedszkolu), ale kiedy tylko wracała zabierała się za gotowanie, sprzątanie, zabawę ze mną, podczas gdy tata siedział w fotelu i czytał gazetę. Zgadnijcie więc kto jest najfajniejszym rodzicem na świecie? Oczywiście MAMA! Tata owszem, na Dzień Dziecka zabierał mnie i siostrę na lody i pepsi-colę i czasem w weekend na tzw. Poranki w kinie, ale to mama bawiła się z nami na co dzień, rozmawiała z nami, czytała bajki i troszczyła się o nas gdy byłyśmy chore. Potem jednak te ciemne czasy oświecił feminizm.


Mój mąż przez pierwszy miesiąc życia Di był z nami w domu (zalety wolnego zawodu). Teraz do jego stałego repertuaru obowiązków należy kąpiel i uśpienie dziecka, oraz odkurzanie mieszkania. Dodatkowo w weekendy to on najczęściej gotuje obiad. Cieszę się, że tak to wygląda, a nawet nie wyobrażam sobie, żeby przy dwóch pracujących rodzicach sytuacja miała wyglądać inaczej. Ale jest też druga strona tego medalu: Mama została  zdetronizowana. Zapomniałam, że feminizm stanowi o równości, a więc nie tylko dzieleniu się obowiązkami domowymi, ale i miłością dziecka.
Równość równością, ale wiadomo, że rodzic, który idzie na urlop rodzicielski przez pierwszy rok poświęca dziecku znacznie więcej czasu i uwagi niż partner. Opieka nad dzieckiem staje się niejako pracą tego rodzica i nie trzeba być HR’owcem, aby wiedzieć, jak ważną rolę w motywowaniu pełni adekwatne do wykonanej pracy „wynagrodzenie”. Zatem jeśli zajmowanie się dzieckiem potraktujemy jak pracę, to ja chcę się czuć doceniona przez moją „szefową”. Zamiast przelewu na konto, oczekuję od niej uśmiechu, przytulenia i powiedzenia „mama”. I owszem dostaję to, ale tak jak w pracy zawodowej nie toleruję, kiedy nieroby dostają pochwały i premie, tak samo nie znoszę takich sytuacji w domu. I tak właśnie wczoraj po trzech godzinach pod opieką dziadków, kiedy Di zobaczyła jak wchodzimy do domu rzuciła się pędem przez korytarz, minęła mnie (wtf?!) i… padła w ramiona taty. To ja przez 11 miesięcy karmię piersią, zmieniam pieluchy (wielorazowe też), gotuję zdrowe obiadki, masuję bolący brzuszek, całuję nabite guzy i tulę by uspokoić, a Di nawet się ze mną nie przywita! Łzy stanęły mi w oczach, a w uszach zadźwięczały słowa koleżanki: „bo matka jest jak chleb powszedni, a ojciec jak tort na urodziny”.
Dopóki ojcowie w ogóle nie brali udziału w wychowaniu dzieci, cała miłość dziecka (no może nie cała, 90%) przypadała w udziale matkom. Jednak odkąd w myśl tego (psiakrew!) feminizmu i genderu mężczyźni zaczęli pomagać w domu i przy dzieciach, matki muszą pogodzić się z pozbawieniem ich palmy pierwszeństwa w sercu dziecka.
Wiem, że jeszcze wiele razy w oczach staną mi łzy i będzie mi przykro. Być może tak jak moja koleżanka usłyszę od dziecka: „mama nie! Chcę do taty”. W takich chwilach będę się jednak starała spojrzeć na jasną stronę sytuacji i cieszyć się, że moje dziecko w przeciwieństwie do mnie czuje, że ma oparcie w obojgu rodzicach.

W wakacje zaś będę mogła się w pełni relaksować, podczas gdy Di będzie się chciała bawić tylko z tatusiem(^_-)

3 komentarze:

  1. To ja jeszcze polecę listopadowy numer Świata Nauki, w którym jest ciekawa analiza ssaków pod względem opieki nad potomstwem i wpływu tejże na monogamię/poligamię. Otóż wychodzi ponad wszelką wątpliwość, że monogamii u zwierząt służą dwie rzeczy. Brak dymorfizmu płciowego (czyli babki i faceci są podobnego wzrostu i wagi, powiedzmy że człowiek się łapie, bo np. samce goryli są nawet 2x większe od samic, a u nas różnica jest rzędu tylko 20%) oraz naprzemienna opieka nad potomstwem. Czyli matka co prawda karmi piersią, ale często oddaje dziecko pod opiekę taty i dzięki temu ma czas zająć się swoimi sprawami. Taki rodzaj opieki jest też korzystny z punktu widzenia ewolucji ukierunkowanej na rozwój mózgu i różnorodność genetyczną, która jak wiemy zwiększa szanse stada na przeżycie. Napisałam w wielkim skrócie, to oczywiście jedna z wielu teorii i antyteorii, w artykule jest to dużo lepiej objaśnione. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. p.s. Goryle żyją w grupach poligamicznych, czyli samiec+harem samic. To jedna z przyczyn wymierania gatunku, ponieważ samiec przejmujący stado samic po walce z innym samcem - zabija jego potomstwo.

      Usuń
    2. Dzięki za ciekawostkę (^_^)

      Usuń